Z ogromnej wysokości, z dalekiego dystansu…
Zatrzymaj się teraz na dłuższą chwilę. Usiądź wygodnie, odetchnij i pozwól swobodnie dryfować swoim myślom. Na początek kilka faktów.
Jesteś istotą rozumną, żyjącą na planecie Ziemia. Ta planeta jest niewyobrażalnie małym ziarenkiem piasku w nieskończenie bezkresnej pustce kosmosu. Choć dla Ciebie ta planeta jest tak ogromna, że w ciągu dotychczasowego życia poznałeś ją w bardzo znikomym stopniu, stanowi ona w rzeczywistości nic nie znaczący punkt na mapie całego widzialnego wszechświata. Twoje życie z kolei, choć może wydawać Ci się długie, jest godną politowania chwilą na niezmierzonej linii czasu. Nie istniałeś przez miliardy lat (nawet nie próbuj wyobrazić sobie, jaki to szmat czasu, bo nie jesteś wstanie objąć tego rozumem) i nie będziesz istniał przez miliardy kolejnych lat, gdy już znikniesz niezauważony w odmętach przeszłości… Pomyśl o tym przez kilka minut…
Jak się czujesz w obliczu tej perspektywy? Czy to Cię przeraża? Może odczuwasz teraz pustkę i bezsilność, bo widzisz wreszcie wyraźnie, że my – ludzie – jesteśmy niczym nieporadne mrówki biegające wytyczonymi przez rutynę ścieżkami, przekonane, iż wszystko, co robią jest niesłychanie ważne, a faktycznie nasza codzienna egzystencja sprowadza się często do wykonywania czynności o niewielkim stopniu doniosłości i znaczenia, biorąc pod uwagę zarysowaną powyżej „kosmiczną prawdę”? A może wręcz przeciwnie? Czy dostrzegasz teraz choć w trochę większym stopniu, jak niedocenianą wartością jest życie? Bo przecież, choć metaforycznie możemy się porównywać do owych mrówek, to tak naprawdę mamy na nimi ogromną przewagę – posiadamy umysły, pozwalające nam tworzyć idee, wartości oraz cele i precyzyjnie skonstruowane strategie ich realizacji. Jesteśmy wolni i możemy sami decydować praktycznie o wszystkim; o tym, co chcemy myśleć o sobie i o świecie, czego chcemy doświadczać, do czego dążyć.
Zauważ, że słowo „żyję” do tego stopnia się zdezawuowało, tak bardzo zatraciło głębię pierwotnego znaczenia, że kiedy spotykamy na ulicy znajomą osobę, a ona pyta nas: „Jak żyjesz?” – pytanie to nie wzbudza w nas żadnych emocji, myślimy raczej wtedy, że jesteśmy pytani o aktualne, lecz błahe nowiny z ostatniego tygodnia. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że wynika to zwyczajnie z innego użycia, odmiennego znaczenia słowa „żyć”, bo w codziennej gonitwie nikt przecież nie zamierza toczyć na ulicy filozoficznych dyskusji na temat tego, jaki obecnie wymiar posiada jego egzystencja, jakiego poziomu szczęścia właśnie doświadcza. A jednak czy nie wydaje się to choć trochę dziwne, że tak rzadko w takich sytuacjach upraszczamy i spłycamy sens tego pytania?
Jedno jest pewne. Bezlitosne tempo funkcjonowania człowieka we współczesnym świecie jest tak zabójczo niszczycielskie dla naszej umiejętności spoglądania na życie z inspirującego dystansu, a otaczająca ilość informacji, wyzwań i codziennych obowiązków tak ogromna, że na ogół nie zdajemy sobie sprawy ze swojego położenia, z tego, jak niewiele znaczymy na wspomnianej osi czasu, a jednocześnie, jak niewyobrażalnym darem, swoistą wygraną na loterii, jest nasza egzystencja.
Wydaje się jednak, że ta świadomość może i powinna być dla każdego człowieka niezwykle oczyszczającym i otwierającym oczy doświadczeniem. Skoro już pojawiamy się na chwilę na Ziemi, dlaczego by nie zrobić wszystkiego, co w naszej mocy, aby uczynić nasze życie chwilą tak bardzo wyjątkową, jak tylko potrafimy? Dlaczego zamiast pogrążać się strachu, bierności i beznadziejnej rutynie nie skupić się na próbach realizacji najgłębiej skrywanych marzeń, nie potraktować życia jako przygody?
Podobno ludzie, którzy zbliżają się do kresu życia zazwyczaj uzmysławiają sobie ten fakt wyjątkowo wyraźnie i często mówią o nim w bardzo bezpośredni sposób. Istnieją nawet książki, będące zapisami rozmów z tego rodzaju osobami, przebywającymi w szpitalach lub domach spokojnej starości. Ludzie ci paradoksalnie w ostatnich miesiącach życia imponują wręcz otoczeniu pewnego rodzaju jasnością umysłu. Rozumieją wreszcie, że nie wykorzystali czasu, który posiadali tak, jak naprawdę tego pragnęli. Dociera do nich, że przejmowali się rzeczami, które obecnie nie mają dla nich najmniejszego znaczenia; znienawidzoną i podcinającą skrzydła pracą, krytycznymi opiniami innych ludzi, tysiącami rzekomych „problemów”, które po tygodniu rozwiązywały się same albo okazywały błahe, śmieszne, nieistotne. Bezustannie się zamartwiali, odkładali na później swoje marzenia i pasje. Obecnie żałują, że bali się żyć odważniej, ryzykować, walczyć o własne cele, o rzeczy, które – są o tym przekonani – dałyby im prawdziwe szczęście i spełnienie. Gorycz wynikająca ze zmarnowanych szans i możliwości, które były tuż obok, często nie daje im spokoju. Oddaliby oni wszystko, by móc cofnąć czas, dostać kolejną szansę wykorzystania swojego życia w zupełnie inny sposób. Jednak wiedzą, że takiej szansy już nie dostaną… Jedyne, co im pozostało to całkiem nowa, wprawiająca ich samych w zdumienie umiejętność – umiejętność patrzenia na swoje życie z całkiem, ale to całkiem innej perspektywy.
Wydaje się, że taki właśnie sposób patrzenia na własne życie – z ogromnej wysokości, z dalekiego dystansu – może zmienić w naszym sposobie myślenia i doświadczania rzeczywistości bardzo wiele… Czy musimy na to czekać do późnej starości, do chwili gdy będzie już za późno? Czy nie możemy tej umiejętności nabywać i rozwijać już teraz, choćby nawet wymagało to sporego zaangażowania, skupienia, czasu i wysiłku?
Pomyśl zatem raz jeszcze. Twoja świadomość czekała miliardy lat, żeby zaistnieć w tym właśnie momencie… Czy zamierzasz to wykorzystać?